W każdym z nas tkwi twórca. Wielu z nas czuje, że ten twórca domaga się głosu – aby wyrazić, przedstawić światu swój unikalny sposób przeżywania tego, co w nim zastajemy; tego, co się dzieje, kiedy nasze odczuwające ja spotyka się z niesamowitością tego, co nam, dzień po dniu, wychodzi naprzeciw.
Kultura, w której żyjemy, dzieli ludzi: licencję na twórczą ekspresję dostają tylko nieliczni – ci, których talent dostrzeżono i mu przyklaśnięto; ci, których zdolności i pewność siebie biły blaskiem niedającym się zignorować; ci, którzy mieli szczęście wpasować się w to, czego w danym czasie oczekuje się od artystów; wreszcie po prostu ci, których wspierano.
Inni – niedoceniani, mniej ogładzeni, nieociosani, nieoszlifowani, wolniej się uczący albo pokazujący społeczeństwu coś, czego ono nie chce widzieć – bywają lekceważeni, zniechęcani, ośmieszani.
Wielu z nas utknęło w pół drogi: po pierwszych, obiecujących krokach, pierwszych większych lub mniejszych sukcesach przychodzi zastój, dezorientacja, zwątpienie. Co dalej? Stare, wypróbowane recepty przestają działać – stają się nie dość nowatorskie dla odbiorców lub niezadowalające dla nas samych. Nowe pomysły jeszcze nie przyoblekają się w ciało konkretnych wizji. W takim momencie twórca potrzebuje wielkiej wytrwałości, otuchy, wiary, aby nie zawrócić z drogi swojego powołania.
Dla wszystkich twórców zablokowanych oraz dla artystów, którym – niezależnie od wieku – jeszcze nie dano rozwinąć skrzydeł – Julia Cameron stworzyła program twórczego rozwoju i książkę pt. Droga artysty.
O tym, co daje praca nad Drogą Artysty w grupie, tutaj.